Prosto z Doliny Krzemowej wyruszyliśmy w drogę do Yosemite National Park, jednego z najpiękniejszy parków narodowych w USA. Liczne zakręty, a wzdłuż drogi, ostro ścięte skały dostępne na wyciągnięcie ręki, to krajobraz, który towarzyszył nam przez większość trasy. Stopniowo wjeżdżaliśmy pod górę, aż do serca samego parku.
Na szczęście to tylko tak wygląda, że za nami ciągnie się wielki korek. Roboty drogowe spowolniły nieco naszą przeprawę, ale wkrótce znów ruszyliśmy w trasę.
Tuż przed granicą parku narodowego zatrzymaliśmy się na krótki postój. Kilkaset metrów dalej nie można już latać dronem. W okolicy znajduje się tylko jeden dom na wzniesieniu. Poza tym natura w najczystszej postaci i cudowne widoki.
Przy wjeździe do parku ranger ostrzegł nas o niedźwiedziach, które wychodzą na drogę i poradził, aby trzymać się ograniczeń prędkości. Podobno kilka dni wcześniej turyści potrącili niedźwiedzia. Nie wiemy, ile w tym prawdy, ale jakiekolwiek zwierzę na drodze to nie przelewki. Trzeba być czujnym, szczególnie będąc tak blisko natury.
Oczywiście zrobiliśmy obowiązkowy postój przy El Capitan, jednej z najbardziej popularnych formacji skalnych w Yosemite. Nazwa tej granitowej skały pochodzi z języka Indian, którzy nazywali ją “skalny wódz”. Mierzy trzy tysiące stóp, czyli niecały kilometr. Można się na nią wspiąć łatwiejszą drogą na około, ale prawdziwym wyzwaniem jest zdobycie szczytu wspinając się po stromej przedniej ścianie, którą widać za nami na zdjęciu.
El Capitan przyciąga wielu śmiałków i fanów wspinaczki. Ponad 2 lata temu, 3 czerwca 2017 roku Alex Honnold wspiął się po raz pierwszy w historii na tę właśnie formację bez lin zabezpieczających. Zajęło mu to rekordowe trzy godziny i pięćdziesiąt sześć minut. Mi się pocą ręce na samą myśl, ale polecam film i artykuł na National Geographic oraz TEDtalk.
Z innych ciekawostek, najmłodszą osobą, która wspięła się na ten El Capitan jest 10-letnia Selah Schneiter, która dokonała tego ze swoim tatą i jego kolegą w czerwcu tego roku.
Dolina Yosemite na odlewie dostępnym w Visitors Center. Warto odwiedzać wszystkie centra turystyczne, gdyż można dowiedzieć się wielu ciekawych informacji. Historyczne i przyrodnicze ciekawostki zawsze przyciągają moją uwagę, a dodatkowo są podane w bardzo przystępny sposób.
Co prawda, niektóre ciekawostki mogłyby być zbędne. Czasem lepiej nie wiedzieć, że można wpaść na tarantulę, albo co gorsza to ona może wpaść na Ciebie. Całe szczęście to tylko mosiężny odlew, a spacerując po lesie nie musiałam stawiać czoła temu potworowi. W lasach Yosemite żyje mnóstwo zwierząt, które za dnia dzielnie skrywają się w czeluściach lasu, aby dopiero wieczorami, gdy park opustoszeje, wyjść na łowy i rozpocząć swoją codzienną rutynę. Bardzo dobrze rozumiał to John Muir, który był pierwszym nieoficjalny opiekunem Parku Yosemite. Był przyrodnikiem, pisarzem i jednym z największych rzeczników ochrony dzikiej przyrody w USA.
“Tylko udając się w ciszy, bez bagażu, można naprawdę dostać się do serca pustyni. Wszystkie inne podróże to tylko kurz, hotele, bagaże i gadanie.”
Tak John Muir pisał w liście do swojej żony w lipcu 1888 roku.
Muir, który przybył do Kalifornii w poszukiwaniu samotności i obcowania z naturą, postanowił tu zostać. Pisał listy, eseje i książki, którymi inspirował podróżujących do Yosemite. Chciał, aby poprzez jego poetyckie obrazy inni również dojrzeli prawdziwe piękno tej krainy.
„Wspinaj się na góry i poznaj ich dobrą nowinę. Spokój natury wpłynie do was jak słońce na drzewa. ”
John Muir
Jego aktywna działalność i zaangażowanie w ochronę naturalnego środowiska przyczyniły się do zachowania Yosemite Valley, Parku Narodowego Sekwoi i wielu innych miejsc w Kalifornii.
Wybraliśmy się na krótki szlak do wodospadów Lower Yosemite Fall. Po drodze mijaliśmy piękne sekwoje i drzewa cedrowe. Te, które były już za stare, aby dalej penetrować ziemię, leżą teraz powalone i służą za relikty minionych lat oraz pożywkę dla kolejnych generacji drzew.
Steller’s Jay, a po polsku Modrosójka czarnogłowa to najbardziej popularny ptak w lasach Yosemite. Ma piękne niebieskie piórka, które co ciekawe wcale nie są niebieskie. Za kolorystykę ptasiego opierzenia odpowiadają pokarmy zjadane przez ptaki. Jednak niebieski barwnik zostaje zniszczony podczas trawienia. Pióra zbudowane są z keratyny, podobnie jak nasze paznokcie. Gdy piórko rośnie, rozbudowują się wraz z nim cząsteczki keratyny, które są w każdej komórce, tworząc wzór. Komórka ostatecznie obumiera, ale pozostaje struktura keratyny przeplatana kieszeniami powietrznymi. Gdy światło słoneczne uderza w jedno z piór, wzór keratyny sprawia, że czerwone i żółte fale światła znoszą się nawzajem, ale niebieskie fale odbijają się, nadając pióru jego kolor. Różne kształty i rozmiary kieszeni powietrznych i struktur keratyny dają różne odcienie niebieskiego. Naukowcy nazywają to kolorem strukturalnym (w przeciwieństwie do koloru pigmentowego).
W tle za nami znajduje się wodospad Lower Yosemite Fall, który o tej porze roku niestety wysycha. Woda spływa nim od listopada do lipca. Dolny wodospad o wysokości 98 metrów jest częścią podwójnej kaskady, która wraz z Upper Yosemite Fall (spływający po wyższej części formacji skalnej znajdującej się za nami na zdjęciu) , składa się na najwyższy wodospad w Ameryce Północnej. Szlak do Lower Yosemite Fall jest łatwo dostępny i wynosi 1,6 km. Wiosną i wczesnym latem, gdy wodospad osiąga szczytową objętość, istnieje duże prawdopodobieństwo, że stojąc na tej samej kładce zostalibyśmy porządnie opryskani wodą. Wędrówka szlakiem niższych wodospadów Yosemite jest krótka, łatwa do pokonania i nagrodzona spektakularnymi widokami zarówno górnego, jak i dolnego Yosemite Fall.
Kierując się dalej wzdłuż Doliny Yosemite, wjechaliśmy stromą i krętą drogą do punktu widokowego Glacier Point. Stąd można podziwiać imponujący widok na dolinę Yosemite, Half Dome i Yosemite Falls. Można dojechać tu samochodem od końca maja do października lub listopada.
Słońce zachodzi, zatem czas ruszać w drogę powrotną do hotelu. Następnego dnia z samego rana kierowaliśmy się do Sequoia National Park. Nie trzeba było daleko wjeżdżać w park, żeby doświadczyć zapierających dech widoków. Po drodze wielokrotnie zatrzymywaliśmy się, aby podziwiać spektakularne widoki i obcować z bliskością majestatycznych drzew.
Jadąc drogą przez Sequoia National Park wielokrotnie mieliśmy możliwość podziwiać piękne, stare sekwoje rosnące tuż przy samej drodze. Wkraczając do parku myśleliśmy, że wiemy czego się spodziewać, wielkich drzew oczywiście. Jednak, już na samym wejściu wiedzieliśmy, że wyjdziemy z czymś znacznie, znacznie większym niż zdjęcia z wielkimi drzewami. Nie jest możliwym nie czuć niezwykłej atmosfery, jaką tworzą te przepiękne giganty. Wiele z nich stoi tu od setek, a nawet tysięcy lat, dzielnie broniąc się przez pożarami i szkodnikami.
Jeśli dotąd nigdzie nie czuliście się mali wobec potęgi natury, to Park Narodowy Sekwoi jest miejscem, które bardzo szybko udowodni Wam, jak my ludzie, niewiele znaczymy w obliczu tych największych na świecie żyjących istot.
Niekwestionowany król lasu, General Sherman, jest największym, według objętości, żyjącym organizmem na tej planecie. Olbrzymia sekwoja (Sequoiadendron giganteum), Generał Sherman ma ponad 2 tysiące lat! Mierzy 84 metry i waży ponad 1200 ton, a jego pień ma średnicę 8 metrów.
Natomiast najwyższym drzewem na świecie jest mierzący, 115,61 metrów, Hyperion rosnący w lesie Redwood. Aby uchronić je przed turystami, jego dokładne położenie jest utrzymywane w tajemnicy.
Możemy dzisiaj podziwiać te masywne drzewa dzięki ich niezwykłym mechanizmom obronnym. Dojrzałe sekwoje są przystosowane do przetrwania najgorętszych pożarów. Wiele z widocznych na zdjęciach okazów przetrwało nawet kilka pożarów. Mają włóknistą, ognioodporną korę, która rośnie do pół metra grubości. Drewno sekwoi jest jednym z nielicznych, które nie produkuje żywicy. Cechuje je również wysoka odporność na insekty i grzyby.
Wśród sekwoi, jak w każdym skomplikowanym ekosystemie jest miejsce dla wszystkich żyjątek. Niektóre z nich, jak osobnik widoczny na zdjęciu powyżej, nauczyły się czerpać korzyści z ludzkich wizyt, żerując na resztkach jedzenia pozostawionych przez turystów.
Kończąc naszą wycieczkę po Parku Narodowym Sekwoi ruszyliśmy w trasę do kolejnego parku, tym razem betonowego, będącego dla odmiany w całości dziełem rąk ludzkich i płynącego nie krystalicznie czystą wodą, ale dolarami wysypującymi się z automatów. Tu nie słychać szumu lasu. W Las Vegas słychać tylko szum monet.
See you next time!