Czas tuż przed Świętami Bożego Narodzenia to wyjątkowy moment w ciągu roku, gdy wszyscy odczuwają świąteczny klimat na dłuuuugo przed Wigilią i wspólnie celebrują ten okres wyczekiwania na pierwszą gwiazdkę. Podobnie jest również tu, w Seattle.
W ciągu ostatnich dwóch miesięcy naszego pobytu w Seattle udało nam się stworzyć małą Polonię. Nasza niewielka grupka składa się kilku z osób pracujących z Kubą w Amazonie i naszych polskich sąsiadów Adama i Wioli. Dzięki temu, że trzymamy się razem możemy poczuć trochę tej polskiej, rodzinnej atmosfery Świąt również i tutaj. W Seattle przygotowania do Świąt zaczęły się tuż po Dniu Dziękczynienia, w tym roku był to 24 listopada. Jest to taka magiczna data, kiedy dekoracje w sklepach z pomarańczowych dyń zmieniają się w zielone choinki i renifery. Postanowiliśmy nie odstawać za bardzo od naszych amerykańskich sąsiadów i też wnieść nieco świątecznej atmosfery do naszego życia.
Dom Polski w Seattle
Jak tylko usłyszeliśmy, że w Seattle funkcjonuje “Dom Polski” prowadzony przez polskie gospodynie, od razu powiedzieliśmy sobie, że koniecznie musimy się tam wybrać. Wspólnie z nowymi znajomymi wybraliśmy się na polski obiad. Atmosfera była bardzo przyjemna, a przemiła obsługa udowodniła, że polska gościnność to nasza narodowa cecha. Oprócz spróbowania polskich specjałów, można tu również zaczerpnąć trochę wiedzy na temat początków Polonii w Seattle. Ciekawe artykuły i mapki opowiadają o przybyciu Polaków do Seattle i historii powstania Domu Polskiego.
Thanksgiving Day
Święto Dziękczynienia w Stanach obchodzone jest w czwarty czwartek listopada. Jest to dzień, w którym rodziny i przyjaciele gromadzą się przy wspólnym wyjątkowym posiłku. To czas, w którym dziękuje się za to, co posiadamy. Stół zastawiony jest smakowitymi potrawami m. in. faszerowanym indykiem, sosem żurawinowym, ziemniakami, pieczonymi warzywami i ciastem dyniowym. Historycy nie są zgodni odnośnie daty pierwszego Święta Dziękczynienia. Niektórzy twierdzą, że było to w mieście El Paso, w Texasie w 1598 lub też w 1619 roku w Kolonii Virginia. Zgodnie z tradycją jednak uważa się, że pierwszy Dzień Dziękczynienia był obchodzony w kolonii Plymouth w Massachusetts w 1623 roku. Mieszkańcy kolonii dziękowali w ten sposób za ustanie długotrwałej suszy i świętowali czas udanych zbiorów. W wielu społecznościach Dziękczynienie stało się doroczną tradycją, obchodzoną jednak lokalnie w różne dni w różnych regionach. Dopiero w 1789 roku, George Washington, pierwszy prezydent USA, oficjalnie ogłosił Dziękczynienie świętem narodowym. My również postanowiliśmy uczcić ten dzień.
“Be thankful for what you have; you’ll end up having more. If you concentrate on what you don’t have, you will never, ever have enough.” – Oprah Winfrey
U nas w wersji zwanej tutaj Friendsgiving, czyli Thanksgiving spędzone w gronie przyjaciół. Nieco zmieniliśmy tradycyjny układ menu i ciasto dyniowe zastąpiliśmy polskim jabłecznikiem pieczonym według rodzinnej receptury. Pozostałe potrawy podane zostały zgodnie z tradycją, czyli była żurawina, duszona dynia, no i najważniejszy punkt programu, czyli indyk!
Zaraz po Święcie Dziękczynienia pełną parą ruszyły przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Atmosferę świąteczną czuć już w centrum miasta. Przed centrum handlowym Westlake Center stoi udekorowana choinka i słychać z głośników amerykańskie kolędy. A kawałek dalej można spotkać Świętego Mikołaja. Ale tylko przez 3 godziny 😉 W końcu jest bardzo zapracowany o tej porze roku! Natomiast fani przedświątecznych zakupów mogą w miłej atmosferze oddawać się szaleństwu zakupowemu w centrum handlowym Pacific Place.
Świąteczna atmosfera Bellevue
Któregoś wieczoru wybraliśmy się do pobliskiego Bellevue. To niewielkie miasteczko sąsiadujące z Seattle. Słynie z drogich sklepów i bogatych mieszkańców. Zwykle jest tu bardzo spokojnie, ale przed Świętami dekoracje na głównej ulicy przyciągają tłumy ludzi. Mimo, że zwiedzaliśmy je w porze wieczornej, zrobiło na nas bardzo przyjemne wrażenie.
Nasz autobus jechał trasą nr 90 przez Mercer Island. Podobno widoki na tej trasie, zwłaszcza przy przejeżdżaniu przez wyspę są warte podziwiania. My jednak podróżowaliśmy po zmroku, więc mamy powód, żeby przyjechać tu ponownie, za dnia.
Po dotarciu do centrum miasta zrobiliśmy sobie mały spacer do Bellevue Downtown Park – centralnego parku w mieście. Został zaprojektowany w kształt koła. Otoczony jest ścieżką dla spacerowiczów i biegaczy oraz niewielkimi stawami, w których zimują kaczki. Miejsce to jest swoistym centrum rozrywki, w którym odbywają się lokalne eventy.
Centrum pełne jest restauracji, barów, hoteli i sklepów. Spacerując główną ulicą podziwialiśmy dekoracje ze świateł, a co kilka metrów stoją bajkowe dekoracje, dzięki którym można się znowu poczuć jak dziecko w krainie marzeń! Nie tylko główna ulica jest pięknie oświetlona. Drzewa na mniejszych uliczkach też zostały udekorowane światełkami. Dzięki temu idąc przez miasto nie traci się atmosfery Świąt ani na chwilę.
Coraz bliżej Święta!
W jeden z naszych ostatnich weekendów przed Świętami spędzonych w Seattle, spotkaliśmy się w polskim gronie na wspólnym przygotowywaniu ciasteczek i pierników. To było przemiłe popołudnie w doborowym towarzystwie! Zdjęcie poniżej zostało zrobione tuż przed spotkaniem. Pogoda przywodzi na myśl raczej święta Wielkanocne niż Boże Narodzenie, więc liczymy, że chociaż w Polsce jest więcej śniegu!
Tak mało trzeba, a tyle frajdy mieliśmy przy dekoracji naszych pysznych świątecznych ciastek. Były pierniki i słodkie amerykańskie ciasteczka. Każde z nich miało swoją własną historię stworzoną przez autora. Wyobraźnia nas nie zwiodła. Powstały choinki, ciasteczkowe ludziki, gwiazdki z napisem w języku Braille’a, smurfy i gremliny 🙂
Amerykanie zwyczajnie uwielbiają celebrować. Dotyczy to również Świąt Bożego narodzenia. W ostatni weekend przed Świętami przez centrum miasta przeszła parada Świętych Mikołajów, a wieczorem w knajpkach i restauracjach widać było grupki ubrane w śmieszne świąteczne swetry. W Stanach tego typu swetry zostały okrzyknięte mianem Ugly Christmas Sweaters i są hitem przedświątecznych imprez. W sklepach dostępne są również inne wersje świątecznego ubioru: swetry, sukienki, piżamy itp. Na ulicach dominuje czerwień i zieleń z domieszką futerkowej bieli. Każdy znajdzie coś dla siebie, i ci odważni i ci trochę bardziej konserwatywni.
Nadszedł czas zadbać o świąteczną atmosferę w naszym mieszkaniu. Wieniec na drzwiach to zdecydowanie za mało. Jak Święta, to i choinka musi być! Wybraliśmy się do Magnolia Garden Center z nadzieją na znalezienie tej jedynej. Pogoda nie była taka zła, tylko trochę wiało, no dobrze, wiało bardzo tak, że ledwo mogłam ustać na nogach. Zawsze w takie dni przypomina mi się odcinek Kubusia Puchatka “Wietrzny Dzień”. Pamiętacie? Wszystko latało po lesie, włączenie z Prosiaczkiem 😉
Dojechaliśmy do Magnolii – dzielnicy, w której znajduje się upatrzony przez nas sklep z ogrodniczy. W tle widać pagórkowate ukształtowanie terenu. Dodam, że właśnie tam się kierowaliśmy, więc możecie się domyślać jak “lekka” była droga powrotna…pod górkę z choinką.
W centrum Magnolii same sklepy, restauracje i punkty usługowe. Za jedną z witryn sklepowych znalazłam nowego modela do moich zdjęć! Uroczo prezentował się na kanapie. Przed zakupem choinki trzeba się posilić, więc zatrzymaliśmy się na kawę w lokalnym Starbucksie. A po drodze do sklepu spotkaliśmy cudnego futrzastego mieszkańca Magnolii. Nie łatwo było go sfotografować. Pokazał nam trochę swoich umiejętności balansowania na cienkich gałęziach. Przez chwilę myśleliśmy, że spadnie, ale niczym mistrz chodzenia po linie zgrabnie się przemieścił na inną gałąź, a my odetchnęliśmy z ulgą!
Po jakiś 20 minutach fotografowania wiewiórki, w końcu trafiliśmy na miejsce. Wybór choinek był całkiem spory, ale nas interesowały naprawdę małe modele. Po krótkich negocjacjach zdecydowaliśmy się na jedną z trzech małych choinek widocznych na zdjęciu poniżej. Pracownicy sklepu nazwali naszą wybrankę Christmas Bush zamiast Christmas Tree, ale nam skradła serca od pierwszego wejrzenia! Musicie przyznać, że prezentuje się znakomicie w naszym mieszkanku.