Po kilkunastu godzinach lotu z krótką przesiadką we Frankfurcie, w końcu dotarliśmy do celu. W tym poście podzielimy się pierwszymi wrażeniami świeżo po przyjeździe do Seattle i zaprezentujemy Wam najbliższą okolicę.
Przedostanie się przez lotnisko i security poszło nam całkiem sprawnie. Całe szczęście, nie było kolejek, o których się tyle nasłuchaliśmy przed wyjazdem. Oto oficjalnie zawitaliśmy w USA! Jakby ktoś nie wierzył, że się nam udało, to na dowód zrobiliśmy sobie zdjęcie z napisem: “Welcome to the United States of America!”. Odebraliśmy bagaże i ruszyliśmy na pociąg do Downtown.
Z centrum mieliśmy już tylko kilka minut samochodem do naszego nowego lokum. Długo nie mogliśmy się doczekać, aż zobaczymy, gdzie w zasadzie będziemy mieszkać. Mieszkanie udało nam się wynająć po bardzo okazyjnej cenie, dzięki pomocy naszych kochanych sąsiadów, bez których nasze przesiedlenie nie poszłoby tak sprawnie. Do mieszkania mogliśmy wejść dopiero następnego dnia, więc postanowiliśmy wybrać się na spacer po okolicy. Okazuje się, że mamy świetne połączenie do cenrum i super blisko do publicznej komunikacji. Na zdjęciu poniżej Kuba dumnie pozuje przed wejściem do naszego budynku. Przystanek autobusowy mamy tuż przy samym wyjściu!
Ciekawi co znajduje się wokół nas ruszyliśmy spacerkiem w stronę Seattle Center, czyli okolicy, w której znajdują się muzea, kino, Space Needle i inne atrakcje turystyczne.
Podczas spaceru poznaliśmy podstawowe zasady poruszania się po tutejszych ulicach. Nie ma tu świelonego światła dla pieszych, jest za to białe. Poza tym, zorientowanie się w ogólnych zasadach nie jest trudne, co widać na załączonych zdjęciach 🙂 Amerykanie uwielbiają dosłowne tłumaczenia.
W wielu miejscach widzieliśmy również rowerki miejskie. W Seattle działa kilku operatorów udostępniających rowerki. Aby móc z nich skorzystać, należy zainstalować aplikację. Operatorów jest kilku, więc można wybrać tego, którego rower jest akurat dostępny. Co jeszcze odróżnia ten system od warszawskiego? Nie ma tu stacji rowerowych. Rower parkuje się w miejscu, z którego inna osoba może go potem łatwo wypożyczyć, czyli na chodnikach, w parkach, przy drodze. Wystarczy oprzeć rower na nożce i założyć blokadę na koło. Można zostawić go gdziekolwiek, byleby nie tarasował przejścia. To bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż nie trzeba krążyć po mieście w poszukiwaniu najbliższej stacji, która w dodatku ma wolne miejsce.
Spacer nie był zbyt długi. W połowie drogi zmęczenie dało o sobie znać. Pierwszy dzień w Seattle był dla nas bardzo emocjonujący, i jak się domyślacie wyssał z nas ostatnie resztki energii. Teraz czas na odpoczynek, a kolejne wpisy wkrótce!
Once Bruce Springsteen said:
“I have spent my life judging the distance between American reality and the American dream.”
A my? Pewnie wkrótce się przekonamy, czy amerykański sen bardzo odbiega od zwykłej amerykańskiej codzienności. Póki co, skupiamy się na tym co jest tu i teraz i chłoniemy, ile się da!
See you next time!